O mnie

czwartek, 7 maja 2015

I "Służące"


„Odwaga nie polega tylko na byciu dzielnym. Odwaga to robienie tego co należy, mimo słabości ciała”

„Służące” to dramat opowiadający historię segregacji rasowej, która miała miejsce w USA w latach 60. XX wieku. Już od pierwszych minut filmu mamy okazję przyjrzeć się małemu miasteczku leżącemu w stanie,  znanym z największych okrucieństw i nienawiści wobec czarnoskórych obywateli - Missisipi. Postępowanie większości mieszkańców oraz ich sposób postrzegania rzeczywistości, można śmiało przyrównać do postępującego relatywizmu moralnego. Bowiem w wyidealizowanym świecie złożonym z kolejnych partii brydża, przyjęć, czy pozornie altruistycznych kwest pieniężnych łatwo zatracić podstawowe wartości takie jak empatia, bezinteresowność czy tolerancja. Zamiast tego widzimy przed sobą obraz ludzi wewnętrznie pustych, którzy w wyniku zachłyśnięcia się własnym egoizmem zaprzestali pragnienia odczucia prawdziwej głębi życia. Dla nich istotne jest to co piękne, wykonane z drogiego materiału, niosące ze sobą rozgłos i uznanie.

Dlatego też, już po wstępnej analizie psychologicznej bohaterów nie dziwi ranga problematyki tytułowych „Służących”. Tragizm tytułowych bohaterek polegał początkowo na biernej postawie wobec swych dramatów – w wyniku konieczności pomocy rodzinie musiały w dość młodym wieku zrezygnować z edukacji i oddać się trudom pracy służących. Jednak ich wynagrodzenie nie dorównywało nawet płacy minimalnej, a zamiast wychowywać swoje pociechy, musiały otaczać opieką dzieci swych pracodawców, którzy sami nie potrafili sprostać roli rodzicielskiej. Jednak, mało tego – wszystko odbywało się w atmosferze okrutnego rasizmu – czarnoskórą część społeczeństwa określano pogardliwym mianem „kolorowych”, podział rasowy objął każdy element życia – występowały odrębne środki transportu oraz miejsca użytku publicznego. Wciąż zaostrzały się również ataki przemocy między innymi ze strony Ku Klux Klanu.

Zmiany, początkowo mało zauważalne, jednak rozwijające się coraz mocniej, rozpoczęły się za sprawą niejakiej Skeeter – młodej dziennikarki, która w odróżnieniu od otaczającego ją społeczeństwa nie akceptowała szerzącego się braku tolerancji. Postanowiła więc napisać książkę, w której chciała przedstawić życiowe historie czarnoskórych służących. A w której zarazem nie brakowałoby prawdy na temat rażącego i niegodnego postępowania ich pracodawców. Z początkowego strachu i przepełnionej niepewności serca zaczęła rodzić się wśród bohaterek chęć wzięcia odpowiedzialności za własne życie. Na podstawie wielu opowieści ukazała się – oczywiście pod pseudonimem i ze zmianą danych – książka ilustrująca wielki chart ducha i ciągłą walkę z przeciwnościami losu tych jakże niezwykłych kobiet. Stała się ona impulsem do refleksji na temat pogłębiającego się problemu nierówności społecznych, ale przede wszystkim metamorfozy tych, którzy ostatecznie porzucili skorupę wewnętrznych ograniczeń, strachu i niepewności.

Obraz zachwyca nietuzinkowym podejściem do poruszanej przez niego problematyki. Reżyser umiejętnie miarkuje dozę tragizmu z mieszanką komedii, czego efektem jest ponad dwugodzinny seans podczas, którego mamy okazję z innej perspektywy spojrzeć na chciałoby się powiedzieć dość oczywiste, ale zarazem jak ważne prawdy w naszym życiu...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz